Powrót do listy Następny artykuł Poprzedni artykuł

Dominik Tarczyński krytycznie o zaleceniach PE w sprawie stosowania oprogramowania Pegasus

24 stycznia 2023 r.
Udostępnij

Dziś w Brukseli, podczas posiedzenia komisji śledczej ds. zbadania stosowania oprogramowania Pegasus i równoważnego oprogramowania szpiegowskiego służącego inwigilacji (PEGA), miała miejsce prezentacja projektu zalecenia Parlamentu Europejskiego - autorstwa Sophie In 'T Veld z grupy Odnowić Europę - w sprawie dochodzenia w sprawie zarzutów naruszenia prawa Unii i niewłaściwego administrowania w jego stosowaniu w odniesieniu do oprogramowania Pegasus i równoważnego oprogramowania szpiegowskiego. Kontrsprawozdawcą z ramienia grupy EKR jest europoseł PiS, Dominik Tarczyński.

 

Eurodeputowany PiS krytycznie odniósł się do zaprezentowanego dokumentu, wskazując na to, że wnioski w nim zawarte opierają się na niepewnych, nieprecyzyjnych i wątpliwych przesłankach „podkręconych” w ten sposób, by doprowadziły do konkluzji zgodnych z agendą grupy politycznej sprawozdawczyni. "Mamy do czynienia z wywodem, którego wnioski są kuriozalne, obrażające zdrowy rozsądek oraz elementarne poczucie przyzwoitości" – uważa Tarczyński. Europoseł zauważył, że rekomendacje zawierają bardzo dużo błędów logicznych, najczęściej polegających na myleniu przyczyny ze skutkiem. Jako przykład podał paragraf 84 stwierdzający, że „wpływ nielegalnego korzystania z programów szpiegujących jest znacznie bardziej widoczny tam, gdzie dochodzi do kryzysu praworządności...”. "Tymczasem zależność jest wręcz odwrotna: państwa, które z powodu posiadania nielubianych przez UE rządów, są pod stałym ostrzałem zarzutów o niepraworządność - są też dokładnie i nieżyczliwie monitorowane. Dlatego wszelkie skandale - autentyczne i domniemane - które uchodzą płazem państwom takim jak Niemcy - w przypadku Polski czy Węgier są rozdmuchiwane do niebywałych rozmiarów" – wyjaśnił europoseł.

Kolejną problematyczną kwestią zdaniem polityka Zjednoczonej Prawicy jest propozycja, by to wyłącznie Bruksela decydowała o czasie i zakresie inwigilacji, a także wyznaczała interes państwowy, definiowała bezpieczeństwo narodowe oraz procedury, jakie Państwa Członkowskie mają prawo stosować. "Oczywiście w praktyce to nie Bruksela, a największe państwa Unii będą beneficjentem proponowanych rozwiązań" – mówił europoseł wskazując, że proponowane moratorium na oprogramowanie szpiegujące dotknie jedynie kraje, które są przez UE szczególnie krytykowane, jak Polska, Węgry czy Grecja i to one będą musiały się tłumaczyć i wyjaśniać każdą sprawę ubiegając się o „certyfikat prawowierności” od Komisji. "Natomiast kraje, takie jak Niemcy, nie będą musiały się tłumaczyć i wystarczy, że zadeklarują dobrą wolę i współpracę z Europolem" – wyjaśnił. 

Dominik Tarczyński zwrócił także uwagę, że w rekomendacjach zadbano również o interes brukselskiej klasy politycznej, zastrzegając, że politycy z definicji będą wyjęci spod możliwości inwigilacji. "Zapewne z obawy o to, by w przyszłości nie podzielić losu Pani Kalili" – stwierdził.

Europoseł PiS wskazał, że w dokumencie znalazł się tylko jeden dobry pomysł, mianowicie postulat wspólnego utworzenia „czarnej listy” tych producentów oprogramowania szpiegującego, których oprogramowanie nie byłoby do UE dopuszczane, by dane nie były nielegalnie transferowane do krajów trzecich.

"Ale żeby rozmawiać o takich praktycznych rozwiązaniach, trzeba być wolnym od ideowego zacietrzewienia. A tego - niestety – we wstępnych rekomendacjach jest bardzo dużo" – uważa Tarczyński. 

 

Eurodeputowany podsumował, że niemal każda "rekomendacja" przedstawiona przez sprawozdawczynię In’t Veld może być opatrzona jedną z dwóch etykiet: „mrzonka” lub „szwindel”. Jak wyjaśnił, mrzonką jest pomysł wyposażenia Europolu we władzę działania wbrew organom Państw Członkowskich, zakaz handlu informacjami o lukach w zabezpieczeniach, czy postulat wzajemnego informowania się Państw Członkowskich w przypadku „transgranicznej” inwigilacji, natomiast "szwindlem" postulat „zdefiniowania zakresu” bezpieczeństwa narodowego oraz powołania „grupy wysokiego szczebla” do opracowania pan-europejskich standardów kontroli, zakresu i sposobów użycia spyware. "Przecież to oznacza de facto odebranie Państwom Członkowskim kompetencji w zakresie bezpieczeństwa narodowego - które odtąd będzie definiowane i zarządzane z Brukseli - wraz ze szczegółowymi wytycznymi, co i jak w tym zakresie można robić, a czego nie. I to wszystko dzieje się w czasie trwającej „za progiem” bezwzględnej wojny, która lada chwila może przenieść się na teren UE!" – podkreślił. Ponadto postulat utworzenia rzekomo "niezależnego" „europejskiego Citizen Lab", finansowanego i kontrolowanego przez Komisję Europejską. "Czy taka instytucja nie będzie przypadkiem poczuwała się do wdzięczności i lojalności wobec swoich fundatorów?" – pytał Tarczyński. Dodatkowo postulat wzmocnienia wszelkich mechanizmów warunkowości związanych z praworządnością w praktyce ma jedynie na celu zwiększenie władzy Brukseli wobec Państw Członkowskich. "Za największy szwindel jednak należy uznać zalecenia skierowane do poszczególnych Państw Członkowskich, które znalazły się na celowniku UE" – mówił Tarczyński  wskazując, że w przypadku Polski sprowadzają się one w zasadzie do postulatu oddania przez PiS władzy „bardziej odpowiedzialnym” i uległym wobec Brukseli partiom.

Z twittera