Powrót do listy Następny artykuł Poprzedni artykuł

Anna Fotyga: Musimy zrobić wszystko, by Europa już wkrótce była kontynentem wolnym od dyktatur

24 sierpnia 2020 r.
Udostępnij

Anna Fotyga uczestniczyła w Forum Kalinowskiego - konferencji poświęconej sytuacji na Białorusi. Wczoraj była szefowa polskiej dyplomacji wzięła też udział w łańcuchu Solidarności, ciągnącym się od Placu Katedralnego w Wilnie do granicy z Białorusią w Miednikach Królewskich.

 

Anna Fotyga mówiła, że Konferencja Kalinowskiego pełna jest symboli. Jednym z nich jest wczorajsza rocznica paktu Ribbentrop - Mołotow,  która przypomina o najczarniejszym czasie historii naszego regionu, który jednak udało się pokonać. "Państwo po państwie, naród po narodzie, osiągnęliśmy wolność" - powiedziała. Eurodeputowana stwierdziła, że po 26 latach autorytarnych rządów Łukaszenki, stosowania ogromnej przemocy ze strony władzy, po latach upokorzeń i tortur społeczeństwo białoruskie ma dosyć. "Jestem przekonana, że ta pokojowa rewolucja wcześniej czy później, mimo zimnych kalkulacji tych, którym nie na rękę jest silna i niezależna Białoruś, przyniesie efekty. Białoruś dołączy do rodziny wolnych narodów, prowadzących swoje własne, niezależne polityki pod rządami prawa" – podkreśliła. Była szefowa MSZ zapewniła, że gracze tacy jak Rosja czy Chiny nie są w stanie zatrzymać procesu demokratyzacji.

 

Eurodeputowana wyraziła szacunek dla wkładu kobiet w protesty. Odwołując się do historii, wspomniała kobiety w Polsce czy Litwie, które dzielnie stawiały opór wobec rosyjskiego zaborcy, kiedy po kolejnych powstaniach, egzekucjach, czy zsyłek powstańców na Syberię, kobiety nie bały się wspierać swoich mężów, ojców czy braci, były w stanie nie tylko wychowywać w duchu patriotycznym dzieci, ale i utrzymywać rodzinę, prowadziły różne formy protestów. "Ta siła kobiet, pełna godności, jest widoczna też dziś na Białorusi. Kobiety walczą przeciwko brutalnemu reżimowi" - mówiła.  Polska polityk zauważyła, że w Polsce także nikt nie był przekonany o możliwości upadku komunizmu, jednak przy pomocy wolnego świata i dzięki ogromnej solidarności udało się tego dokonać. "Jestem przekonana, ze na Białorusi skończy się tak samo" – zapewniła.

 

„Niecały rok temu upamiętniliśmy Konstantego Kalinowskiego, przywódcy powstania styczniowego na dawnych ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Naszego wspólnego bohatera godnie żegnali prezydenci Polski i Litwy. Widzieliśmy morze flag: litewskich, polskich, ale przede wszystkim białoruskich. Sądzę, że tamto wydarzenie, osoba Kalinowskiego, w znaczącym stopniu wpłynęły na dzisiejszą postawę Białorusinów, którzy odnaleźli dumę i odwagę, protestując przeciwko sfałszowanym wyborom” - zaznaczyła Anna Fotyga.  Zdaniem Fotygi, to nie przypadek, iż reżim Łukaszenki za bohatera uznaje Michaiła Murawjowa, krwawego pacyfikatora powstania styczniowego. „Na Białorusi brutalnie pacyfikuje się uczestników pokojowych, słusznych protestów.  Umiędzynarodowienie tej sprawy, stanie po stronie ofiar, jest naszym obowiązkiem. Wsparcie państw regionu demokratycznych instytucji europejskich, ale też wsparcie transatlantyckie, są niezmiernie ważne” - zaznaczyła polska polityk.

 

 

„Ogromnie dziękuję za możliwość uczestnictwa w konferencji noszącej imię Konstantego Kalinowskiego bohatera trzech narodów - polskiego, litewskiego i białoruskiego. Jego pogrzeb w Wilnie rok temu był manifestacją naszych korzeni, naszej wspólnej historii, był uwerturą tego, co dziś widzimy na Białorusi. Nie jest przypadkiem, iż rok temu przywódcę powstania styczniowego na tych terenach żegnało morze biało-czerwono-białych flag, które widzimy dzisiaj na ulicach miast i miasteczek na całej Białorusi. Nie jest przypadkiem, iż Łukaszenko i jego brutalny reżim, za bohatera uważa

My Polacy, Litwini, ale także inni obecni dzisiaj politycy, naukowcy czy eksperci ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Szwecji,  żyjemy w wolnych krajach. Chcemy jednak, by również nasi sąsiedzi mogli się cieszyć wolnością. jest nią demokracja, ale również niezależność, możliwość zarządzania własnym krajem zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa. I tego z całego serca życzymy Białorusi” - mówiła Fotyga

 

 

Europosłanka poinformowała, że jutro wręczy nagrodę prometejska im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, byłemu prezydentowi Litwy, Valdasowi Adamkusowi. "Relacje prezydentów Adamkusa i Kaczyńskiego, to złote czasy współpracy Polski i Litwy i mam nadzieję, że rok po roku, będziemy widzieć coraz ściślejszą współpracę naszych krajów, która przyniesie świetne rezultaty nie tylko dla nas, ale także dla naszych sąsiadów" – podsumowała Fotyga.

 

Także Stephen Biegun, zastępca sekretarza stanu USA w swoim wystąpieniu odwołał się kilkukrotnie do Konstantego Kalinowskiego. „Legendarny przywódca powstania inspirował wszystkie warstwy społeczeństwa, tak jak dzisiaj jego sukcesorzy robią" - mówił amerykański polityk. „Dziś słowa Kalinowskiego przemawiają do nas zza jego grobu” - dodawał. Amerykański dyplomata nawiązał do słów prezydenta Reagana, iż o demokrację i wolność należy bezustannie walczyć. „W demokracji władza i siła. Wolność jest zaś prawem powszechnym, przynależy każdemu. Dziś ponad sto lat po śmierci Kalinowskiego jego przesłanie jest wciąż niezwykle aktualne" – podkreślił.

 

 

„W naszej części świata doskonale zdajemy sobie sprawę, iż wolność nigdy nie przychodzi za darmo, trzeba o nią walczyć, zasługiwać na nią. Ta lekcja w tej chwili odbywa się w moim kraju, gdzie jeden człowiek, aby ocalić swoją władzę, jako zakładników bierze cały naród. Białorusini powstają jak feniks z popiołów. Konstanty Kalinowski byłby dumny. Jego sen się spełnia” - przekazała uczestnikom konferencji Swietłana Ciechanowska.

 

 

„Nie jesteśmy, wbrew temu co mówią i do czego dążą na Kremlu - „białorosjanami” a Białorusinami" - podkreślał Anatol Labiedźka, jeden z liderów opozycji demokratycznej na Białorusi. „Łukaszenko ma środki finansowe, by opłacać służby specjalne i OMON, odpowiedzialny za bicie uczestników protestów. Jest jednak z w mniejszości. Stara się narzucić percepcję , iż ponad 80 procent społeczeństwa jest tylko jedną ze stron, że nie reprezentuje całego społeczeństwa" – zauważył opozycjonista..

 

Uładzimir Niaklajeu zwracał uwagę, iż reżim Łukaszenki posiada wszystkie cechy faszyzmu. „Konfrontuje ludzi z armią, prowadzi wojnę z narodem, zabierając wolności i niszcząc demokrację” - mówił białoruski poeta i działacz obywatelski. "Czemu Borrell chce rozmawiać z dyktatorem, który chowa się przed narodem za uzbrojonym wojskiem? Czemu porównuje go z Maduro?" - pytał.  

 

Białoruski reżyser, Jurij Kaszczawatski, zwrócił uwagę, iż Łukaszenko czy Putin nie chcą rozmawiać  "Chcą handlować ropą, gazem czy traktorami. To ich nadrzędny interes, którego chcą bronić" – stwierdził. Z kolei Andrej Kazakiewicz wskazywał, iż konieczna jest szeroka presja, by rozpocząć dialog. "Władze nie chcą angażować się w dialog, ignorują protestujących" – powiedział. Andrei Jechorow odwołując się do spuścizny Kalinowskiego zauważył, iż to cyniczne zachowanie reżimu i skala fałszerstw wypchnęły ludzi na ulice. Olga Szparaga podkreśliła zaś, iż w protestach udział biorą ludzie stanowiący cały przekrój społeczeństwa.

 

 

„Białorusini odnaleźli swój głos, nie będą już milczący, nie uda się Łukaszence ich uciszyć” - mówił Derek Mitchell, przewodniczący amerykańskiego National Democratic Institute (NDI). „Na Białorusi narodziło się nowe społeczeństwo obywatelskie, widzimy całą armię nowych twarzy, nie tylko w Mińsku, ale w całym kraju. Wolni ludzie na całym świecie muszą stać dzisiaj po stronie Białorusinów. Białorusini muszą to widzieć i będą zawsze wdzięczni za okazaną solidarność” - mówił. „Dziś mamy do czynienia z narzucaniem przez Rosję swojej polityki i mniej ambitną postawą UE” – podkreślił Mitchell.

 

Gościem konferencji był także Władimir Kara-Murza, ikona społeczeństwa obywatelskiego w Rosji i antyputnowskiej opozycji. „Przyjechałem tutaj w imieniu Rosjan, którym bliska jest demokracja. My stoimy po stronie tej części społeczeństwa białoruskiego, które od ponad dwóch tygodni protestuje na ulicy. Mamy dwóch dyktatorów w Europie - nie tylko w Mińsku, ale również na Kremlu. Nie przepadają za sobą, ale wspierają się nawzajem, bo widzą w tym wspólny interes.  Mamy XXI wiek. Dwóch dyktatorów w Europie to zdecydowanie za dużo" – przestrzegał Kara-Murza.   „Nasi dyktatorzy lubią współpracować, ale niezwykle istotne jest, abyśmy to także my współpracowali, zwykli Rosjanie i Białorusini” - mówił Kara Murza. „To, co dzieje się na ulicach Białorusi, jest koszmarem dla Putina, który widzi w nich przyszłość, co prawdopodobnie wydarzy się w Rosji w 2024  roku, kiedy po raz kolejny będzie ubiegał się o prezydenturę”. Kara-Murza poświęcił wiele uwagi procedurom wyborczym w Rosji. „Putin wie, że nie wygrałby prawdziwego referendum, w tym ostatniego zmieniającego konstytucję. „Wiemy to z niezależnych sondaży przeprowadzanych w Moskwie czy Petersburgu. Ale zobaczmy także, co dzieje się w Chabarowsku” - mówił.  "Jeszcze kilkadziesiąt lat temu połowa Europy żyła w państwach rządzonych przed dyktatorów. Dziś są tylko dwa takie państwa. Musimy zrobić wszystko, by Europa już wkrótce była kontynentem wolnym od dyktatur” - zakończył rosyjski opozycjonista.

 

 

„Od dwóch lat nie byłam na Białorusi. Mój poprzednik nigdy nie miał możliwości odwiedzenia tego kraju” - mówiła Anaïs Marin, specjalny sprawozdawca ONZ ds. Białorusi. Marin oświadczyła, iż wszystkie przypadki porwań, tortur, a także śmierci muszą zostać dokładne przebadane a winni powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Wyraziła uznanie wsparciu, jakie Białorusinom udzielają Polska i Litwa i wezwała inne rządy do przygotowania podobnych programów pomocy.

 

 

„Jak to możliwe, że w czasach zimnej wojny byliśmy w stanie uzgodnić Akt Końcowy KBWE a dzisiaj nie możemy doprowadzić, by jego zapisy były stosowane. Jak to jest, że setki tysięcy osób codziennie demonstruje, że nie boi się tortur i represji, a wspólnota euroatlantycka boi się stanowczo zareagować?"- pytał Vytis Jurkonis z Freedom House

 

 

Z kolei Stephen Nix i International Republican Institute zwracał uwagę, iż z trzech filarów władzy Łukaszenki został tylko jeden: „Ludzie reżimowe media zastąpili mediami społecznościowymi, zapaść gospodarcza nie może dłużej zagwarantować stabilności. Ostatnim filarem władzy są represje, ale reżim nie może utrzymać się wyłącznie na przemocy” – powiedział.

 

Arkady Moshes wskazywał, iż Łukaszenko nie troszczy się o białoruską suwerenność. „Gdyby tak było, nie mówiłby że Rosjanie i Białorusini to jeden naród, nie wciągnąłby kraju do Unii Euroazjatyckiej, nie zwalczałby białoruskiego języka. Według niego, ostoją suwerenności są sami Białorusini.  Nawet Rosjanie uznają, iż Białorusini są oddzielnym narodem. Nawet w przyjaznych Kremlowi badaniach ponad dwie trzecie Rosjan uważa, że należy respektować białoruską suwerenność i oddzielność. Dlatego Putin nie uzyska niczego wysyłając wojska na Białoruś. Nie uzyska popularności jak w przypadku Krymu” - mówił. "Społeczeństwo białoruskie musi jednak mówić głośniej. My musimy zaś powiedzieć „nie” politykom, którzy mówią o nowej Jałcie, którzy dzwonią do Putina by rozmawiać o przyszłości narodu białoruskiego. O losie Białorusi powinni decydować sami Białorusini"- podkreślił.

 

Carl Gershman, przewodniczący National Endowment for Democracy, mówił, że tym razem ich głos ludzi nie będzie uciszony. "Białorusini zjednoczyli się jako naród. To miedzy innymi tysiące robotników, nauczycieli, którzy ryzykują utratę pracy i dochodów. To żołnierze, którzy opuścili tarcze. To białoruskie kobiety, które poniżane w kraju zawłaszczonym przez mężczyzn, zabrały głos i stanęły w pierwszym szeregu. Jedno jest pewne. Naród białoruski się odrodził, nie dał się sparaliżować i nie da się zastraszyć".

 

Francuski senator, Jean Bizet zapewnił, że cała Europa jest niezwykle zmartwiona sytuacją na Białorusi i podkreślił, że obecna sytuacja jest nieakceptowana. „Łukaszenko nie jest w stanie dalej efektywnie sprawować władzy. Nie ma naszej zgody na łamanie praw człowieka, które ma obecnie miejsce. Żaden obywatel nie powinien być nigdy obiektem agresji” -  mówił. Bizet stwierdził też, że Białoruś jest w punkcie zwrotnym, jednak jej przyszłość nie jest w rękach Rosji. „Przyszłość Białorusi musi być zależna tylko od jej obywateli. Władimir Putin nie może decydować jaki będzie model społeczny i ekonomiczny Białorusi. Przestrzegamy Rosję przed jakąkolwiek interwencją militarną w Białorusi i wykorzystywaniem gospodarczych zależności między tymi krajami” – przestrzegał francuski polityk.

 

Były zastępca sekretarza stanu Stanów Zjednoczonych ds. demokracji, praw człowieka i pracy David Kramer przekazał wyrazy wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych i wyraził nadzieję na rezygnację Aleksandra Łukaszenki. „Powinien on odejść nie tylko ze względu na oszustwo w wyborach prezydenckich, czy stosowanie okropnej przemocy wobec pokojowo protestujących obywateli, ale ze względu na to, że Białorusini mają dość tego 26-letniego szaleństwa w postaci autorytarnych rządów tego człowieka” - powiedział. Według Kramera powinno pojawić się jasne stanowisko Stanów Zjednoczonych, w którym nie uznają oni wyborów na Białorusi za wiążące i zgodne z prawem. „W 2004 r. jasne stanowisko USA w sprawie wyborów na Ukrainie miało znaczący wpływ na rozwój wydarzeń i dlatego uważam, że jest ono potrzebne” – mówił.

 

 

Forum Kalinowskiego to okrągły stół o charakterze transatlantyckim, skupiający polityków, ekspertów i przedstawicieli białoruskiej opozycji demokratycznej. Weźmie w nim udział m.in. zastępca sekretarza stanu Stephen Biegun czy rosyjski opozycjonista Vladimir Kara-Murza. Podczas konferencji omówiona zostanie strategia przeciwdziałania rosyjskiej agresji w regionie oraz możliwości europejskiego i amerykańskiego wsparcia budzącej się białoruskiej demokracji. Forum jest organizowane przy wsparciu Grupy EKR

Z twittera